Archiwum luty 2012


lut 05 2012 jezioro
Komentarze: 1

była mroźna zimowa noc. Był sam w domu. Mimo zgaszonego światła w pokoju było dość jasno. Przez okna wkradał się blask księżyca, który dodatkowo odbijał się od grubej warstwy śniegu. Siedział i wpatrywał się bezmyślnie w telewizor. Coś nie dawało mu spokoju. Podniósł się z fotela, założył kutrkę i wybrał się na krótki spacer. Wąską, leśną ścieżką doszedł nad jezioro. Od kilkunastu dni było skute grubą warstwą lodu. Na środku jeziora była mała wyspa, postanowił, że uda się na spacer w jej kierunku. Wiał słaby, lecz mroźny wiatr. Ląd okazał się dalej niż mu się wydawało na pierwszy rzut oka. Za plecami zarysy jego domu stawały się coraz mniejsze, a wyspa coraz bardziej wyraźna. U jej brzegu stał krótki pomost, a na nim stolik i dwie ławeczki. Latem musi to być piękne miejsce - pomyślał. Przy brzegu stał wysoki maszt stalowy, o który uderzała stalowa linka, delikatnie przy tym dzwoniąc. Gałęzie drzew kołysały się na wietrze. Na jednej z nich wisiała bujawka, która co pewien czas uderzała o pień drzewa. Na wyspie wybudowane były dwie szopy i mały dom. Miał spadzisty dach, dwa okna skierowane w strone jeziora. Nieśmiało wszedł na pomost, a po nim na brzeg. Obejrzał się za siebie, w miejscu gdzie powinien być jego dom, widział tylko małą pomarańczowa lampke. Postanowił, że zwiedzi wyspę, nigdy tu jeszcze nie był. Księżyc rozświetlał ścieżke, która biegnąc pod górkę, prowadziła do zabudowań. Ostrożnie stawiał każdy krok i powoli szedł przez siebie. W tle ciągle roznosił się dźwięk dzwonienia linki stalowej o metalową rurkę. Przez okna wdzierało się światło do wnętrza domu. Zauwazył tam zarysy stołu, wokół niego stały krzesła. Poza tym pomieszczenie było puste. Podszedł jeszcze troche bliżej. Za jego plecami rozległ się głuchy trzask pękających gałęzi, odwrócił się, ale nic tam nie było. Poczuł zimny dreszcz na plecach. Zatęsknił za ciepłem kominka i wygodnym fotelem. Nie już wystarczy, wracam - pomyślał. Chciał ruszyć w stronę jeziora, ale jego stopa utknęła pod jakimś korzeniem. Chwilę się szarpał, ale udało mu sie oswobodzić. Spojrzał jeszcze do środka izby. Przy stole siedziała jakaś szara postać. Wrzasnął . Zaczął biec przed siebie najszybciej jak potrafił, lecz wyspa była skalista, poślizgnął się, uderzył głową o kamień... Stracił przytomność...

dales : :