prosze
Komentarze: 5
Szedł wąska ścieżką między drzewami. Drogę oświetlał mu księżyc, którego blask, przedzierał sie przez korony drzew. Niebo zachmurzyło sie. Las został zalany mrokiem. Zewsząd ręce wyciągnęła śmierć, aby wydrzeć jego duszę. Walczył, wyrywał się. Jednak dłużej nie mógł, poddał się, nie miał siły dłużej stawiać oporu. Dusza już była w szponach śmierci, gdy chmury odsłoniły księżyc. Jego światło przepędziło śmireć. Podniósł się. Był wyczerpany, ale powoli ruszył w dalszą drogę. Do świtu księżyc już go nie opuścił...
Dodaj komentarz