gru 02 2004

i znowu laka....


Komentarze: 1

Idę po łące. Czuję miękką, swieżą trawę pod stopami. Przechodzę koło ogrodu, ogrodzonego niskim płotem ze stalowej siatki. W powietrzu czuję zapach kwiatów. Cała ziemia usłana jest kolorowymi kwiatami. Muszę tylko przejść przez ten mały płotek, aby byę tam. Wchodzę na ogrodzenie, ale gdy dochodzę już do szczytu, pojawia sie kolejna warstwa siatki. Wspinam się wyżej. Już jestem na górze i znowu pojawia się kolejna warstwa i tak bez końca. Ale ja sie nie poddaję. Chcę uciec od tej monotonni, chcę stanąć wśród tego piękna. Spocone stopy osuwają się z małych oczek. Rozcinam sobie łydke o sterczące druty. Wbijają mi sie one w dłonie, ranią moje ciało. Co jakis czas tylko spadają na dół kropelki potu zmieszane z krwią. Jestem już bardzo wysoko i wreszcie płot kończy się. resztkami sił chwytam sie jego szczytu przebijając sobie dłonie o zaostrzone końce, ale już nie zauważam nawet, że kolejne miejsce zaczyna mnie boleć. Podciągam sie by przejsc na drugą strone i wtedy siatka sie urywa. Spadam na dół. Uderzam o ziemie, ale nie czuje bólu, moja łąka delikatnie łapie mnie. Ona zawsze mnie przymnie...

dales : :
zmieniona...
05 grudnia 2004, 17:59
wazne chyba to, by sie nie poddawac i by miec taka lake..pozdr

Dodaj komentarz