Archiwum 19 kwietnia 2003


kwi 19 2003 Rycerz
Komentarze: 2

To nie będzie notka. To jest coś, co w mojej głowie się stworzyło i postanowiłem spisać to.

Była to wielka bitwa. Tysiące rycerzy stanęło na przeciw siebie, tak nienawidząc się wzajemnie, mimo że nawet siebie nie znali. Nikt z nich nie bedzię pamiętał twarzy tego, którego zabił. Nie rozumiem tego, ale nie chce mieć okazji do zrozumienia. Stojąc tak i wpatrując się w przeciwnika, ich nienawiść wzrastała. Wszyscy czekali tylko na odgłos rogu, który zapoczątkuje bitwe. Lecz słychać było tylko brzdęk mieczy, żaden z dowodzących nie chciał rozpocząć walki. Zastanawiali się czy jest to konieczne.
Stało się. Zło odniosło kolejne zwycięstwo. Nie warto było tego wstrzymywać, to nieuniknione. Obie strony ruszyły na siebie. Biegnąc, deptali młodą, wiosenną trawę, tak dziewiczą zieleń, najczystszy z jej odcieni. Wojska zderzyły się, padły pierwsze ciała. Rozpoczął się horror.
Walka trwała już zaledwie godzinę, a wydawało się, jakby minął cały dzień. Dookoła padały kolejne ciała. Po ziemi toczyły się głowy poległych, leżały przebite zwłoki. Między nimi dochodziło do kolejch mordów. Każdy walczył do końca, aż skończyły się siły i nie mógł obronić się przed ciosem. Czuło się, jak dusze poległych ocierają się o tych, którzy jeszcze żyli. Oplatały się wokół swoich oprawców, jakby chciały go udusić. Lecz nie mogły pozostać przy ziemi. Wszystkie powoli unosiły sie ku górze. To nie oni będą sądzeni za te mordy, to nie im będą one przypisane. Za wszystkim stało dwóch władców, to oni przelali ich krew.
Jeden z wojowników, walcząc wspinał się na niewielkie wzgórze. W końcu ściął głowę, swemu przeciwnikowi. Spojrzał na nią. Była to twarz młodego chłopca, może szesnastoletniego. Wstrząsnęło to nim, zaczął płakać. Ze szczytu ujrzał w całej okazałości to piekło. Wśród wojowników, wypatrzył swoich przyjaciół, którzy zgładzali kolejne istnienia, a chwile póĄniej, sami zostali zgładzeni. W jego sercu pojawiła się ogromna nienawiść. Nie do wroga, lecz do swego władcy, dla którego walczył. Jednak pomyślał o własne rodzinie, że gdy nie powstrzyma tego wojska, to ono mu ją powybija. Ruszył na dół i walczył do końca, do ostatniego, wrogiego rycerza.
Na końcu rozejrzał się dookoła, wszędzie leżały zwłoki. Stąpał we wielkiej kałuży krwi. Dopiero teraz dostrzegł, że ma ranę na nodze. Trawa, straciła całe swe piękno. Zieleń przerodziła się w czerwień. Ziemia była przesiąknięta krwią.
Koło jego nóg leżał jego przyjaciel. Jego dusza cały czas miała zamknięte oczy, nie mogła patrzeć na to, co ciało robi. Upadł na kolana, nie wytrzymał tego. Chwycił miecz i pozwolił duszy opuścić to zabrudzone ciało. Gdy ona powoli ulatywała z niego, delikatnie otwierała oczy.
Tam gdzie leżały ciała, znowu rosła świeża trawa. W powietrzu czuć było zapach kwiatów. A on wznosił się coraz wyżej...

dales : :