Komentarze: 1
Kręta, wąska droga, w środku lasu. Promienie słońca z trudem przebijają sie przez gęste gałęzie nad drogą, która wygląda jak korytarz o drewnianych ścianach i zielonym suficie. Jest ponuro, mimo że to środek dnia. Wszechobecną cisze co jakiś czas przerwie szelest liści lub uderzające o siebie gałęzie. Jakżeby chciało się usłyszeć jakieś biegające zwierzęta, cokolwiek, byle w końcu zniknęła ta przerażająca cisza. Zaczynam iść, echo niesie odgłos moich kroków po lesie. Kolejny zakręt, pojawia się gdzieś w sercu nadzieja, że to już ostatni, że to już koniec, ale jedyne, co się wyłoniło zza zakrętu to ściana drzew, taka sama jak godzinę, dzień, rok temu. Idę dalej, po prawej stronie płynie strumyk. Klękam na jego brzegu, zanurzam w nim twarz. Czuje jego ostry nurt na moich ustach, jest przyjemnie. Zimna woda zmniejsza zmęczenie. Wpatruje się sie przez chwile w krystalicznie czystą wódę, ale grunt pode mną zaczyna sie osuwać, musze iść dalej. Ta potworna cisza, nawet woda płynęła bardzo cicho, tak jakby bała się zdradzić swoją obecność. Droga nie ma końca. Słyszę trzask pękających, patyków. Wpatruje się sie w las, ale w jego gęstwinie niczego nie widzę. Coś się zbliża, powoli. Mój oddech stał sie głębszy. Słyszę szybkie uderzenia mojego serca. Dźwięk kroków po suchym igliwiu stają sie coraz wyraźniejsze. Chce ukucnąć, jakoś się schować, ale nie mogę sie ruszyć, sparaliżowany strachem. Z lasu wyłonił się duży pies, ale on nie chce mnie zaatakować. Powoli idzie do mnie. Zaczyna się łasić. Schylam sie do niego i go przytulam. Ma takie delikatne futro, jest taki spokojny. Zamykam oczy, zapominam o wszystkim, co mnie otacza. Jestem szczęśliwy. Teraz to nie jest las, a polana. Czuje zapach kwiatów. Chce sie nacieszyć każdą chwila, bo wiem, że nie nic nie trwa wiecznie. Otwieram oczy i wszystko jest takie, jakie było. Pies słodko na mnie spojrzał, tak jakby chciał sie do mnie uśmiechnąć się i odwrócił się, po czym zniknął wśród gęstych drzew, nie pójdę za nim, bo wiem, że gdy będzie chciał mnie odnaleźć to to zrobi. Ruszam w dalszą drogę, ale teraz juz nie boje się ciszy, ja ją po prostu znienawidziłem.